Wielka Brytania, jeśli chodzi o muzykę, jest bardzo płodną matką szczególnie biorąc pod uwagę rzeszę indie rockowych zespołów, które pokrótce mówiąc są zjadającymi własne ogony kopiami siebie samych.
Wybicie się z tego szeregu może wyglądać nieomalże niemożliwie, a The Vaccines ameryki nie odkrywają swoim debiutanckim albumem "What Did You Expect From The Vaccines?", ale brzmią na tyle frapująco, że jak bóg da jeszcze o nich usłyszymy. Do swoich muzycznych inspiracji zaliczają The Ramones i The Jesus & Mary Chain, którzy są wyjściem do ich własnego stylu, do którego ja dorzuciłbym jeszcze troszkę melodii od Beach Boysów. Prawda, że brzmi ciekawie?
Niesamowitą zaletą krążka jest to, że chyba, żadna piosenka nie nudzi. Inną sprawą jest, że chłopaki z Londynu przyjęli bardzo radiową formę i ciężko znaleźć piosenkę, która trwa ponad 3 minuty, co można uznać za wadę ale po co skoro słucha się przyjemnie?
Na płycie niepodzielnie rządzą przesterowane, hałaśliwe gitary, które mają w sobie sporo z garażowego, noisowego stylu, a podane jest to z popowym polotem.
Pierwsza na płycie piosenka "Wreckin' Bar(ra ra ra)" z typowym Beach Boysowym chórkiem, schematyczną perkusją, która mogła by być nawet automatem, pędzi niesamowicie przez 1:22, a oni tam jeszcze miejsce na małą solówkę gitarową znaleźli! :)
Piosenki są tak pozytywne, że gdy słyszę tamburyn i refren drugiej piosenki "...if you wanna come back it's alright, it's alright!", to się najzwyczajniej w świecie uśmiecham sam do siebie.
Nawet z początkowo mroczno zarysowanego brudnymi gitarami "Blow It Up" potrafią w parę sekund zrobić niesamowicie wkręcający się popowy refren.
Ascetycznie i stosunkowo czysto wypada "Wetsiut", które prowadzone jest perkusją, a gitara odgrywa tutaj rolę przytłumionego tła.
"Norgaard" to już czysty rock n' roll, a "Post Break Up Sex" to hołdzik dla Ramones'ów.
Ostatnią piosenka pokazują, że potrafią budować bardziej skomplikowane aranżacyjnie utwory, które nie kończą się w trakcie mrugania okiem. "Family Friend" trwa ponad 8 minut i początkowo leniwie wylewa się z głośników, by z czasem coraz bardziej przyspieszać i przybierać w coraz więcej dźwięków.
Ta płyta rosła we mnie z każdą odsłuchaną piosenką, a po jednym odsłuchaniu miałem ochotę na jeszcze. Wielki pozytyw za ten bezkompromisowy melodyjny debiut. Nic nowego, ale The Vaccines po prostu fajnie grają i w wakacje sprawdzą się jak znalazł.
The Vaccines by Radar Maker
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz