Po trzech latach od poprzedniego albumu "Narrow Stairs" Death Cab for Cutie zdecydowało się na następny muzyczny ruch, i nie chodzi tu tylko o nagranie krążka. Trochę się pozmieniało u panów z Waszyngtonu, lider Ben Gibbard i basista Nick Harmer ożenili się (Gibbard z aktorką Zooey Deschanel), perkusista Jason McGerr doczekał się dziecka, a gitarzysta Chris Walla przeprowadził się do Seattle. Tyle zmian w życiach i widać, że chłopaki się cieszą, bo ten lekki, niepokojący mrok, który gościł na ich poprzednich płytach i zarazem czynił z ich muzyki coś wyjątkowego rozmył się jak poranna mgła. Jak to napisał jeden z fanów, któremu materiał nie przypadł do gustu "...żeby być sprawiedliwym, byłoby bardzo trudno Gibbardowi kontynuować materiał z poprzednich płyt, kiedy jest się ożenionym z Zooey Deschanel". :)
Dla zapoznających się dopiero z twórczością DCfC można powiedzieć, że był to zespół opierające akustyczne mroczne piosenki na pianinie, gitarze i charyzmatycznym Gibbardem, na "Codes and Keys" (premiera 31 maja) brzmią jak taki radosny Coldplay.
Dosyć często odnoszę się do ślubu Gibbarda ale proszę was, jak się śpiewa “Life is sweet/In the valley of the beast,” to osobiście mam ochotę zwymiotować tęczą, to już nie jest to co kiedyś.
Pierwsza piosenka "Home is a Fire" (wystarczy spojrzeć na tytuły utworów) jest takim rockowo popową gonitwą, rozmyte dświęki i dosyć szybka sekcja rytmiczna, a całość przypomina mi dokonania Blackfielda.
W utworze tytułowym mam już troszkę więcej Death Cab for Cutie w Death Cab for Cutie i typową dla nich kompozycję opartą na prawie barowym pianinie z dołączonymi smykami w tle, które jakoś tak się żrą trochę z tymi klawiszami.
"Some Boys" równie dobrze mogło by się znaleźć na ostatniej płycie Kings of Leon, radosna prosta piosenka z całkiem przyjemnymi chórkami i ewidentnie "plażowym" klimatem.
Trzecia na płycie piosenka "Doors Unlocked and Open" jest chyba moim faworytem. Bardzo fajnie motorycznie brzmiący bas, całkiem ładna prosta melodia, wyrazista gitara i od razu widać charakter.
Z wielkim patosem został potraktowany "Unobstructed Views", który prowadzony jest pianinem i głosem, w troszeczkę mroczniejszym klimacie. W trakcie pojawiają się od czasu do czasu wojskowe werble, jakieś dzwonki, a nawet syntezatory.
"Portable Television" jest bliźniaczo podobna do "Codes and Keys" tylko w tle zamiast skrzypiec słychać syntezator, werwy dodają przesterowane wstawki.
Całkiem udany jest również "St. Peter's Cathedral", gdzie jesteśmy świadkami nakładania kolejnych warstw muzycznych do piosenki i od samego głosu dochodzimy do aranżacyjnego deszczu konfetti.
Ta płyta nie jest zła, ba(!) jest nawet całkiem niezła,po prostu czego innego spodziewałem się po Death Cab for Cutie. Zauważalny jest natomiast brak głębi w brzmieniu, bardzo płasko zostały nagrane wszystkie piosenki, a właśnie taka głębia i przestrzenność bardzo przydały by się choćby na "St. Peter's Cathedral". Płyta przepełniona pozytywną energią więc jeśli ktoś czuje "to samo" ciepło co panowie z DCfC to satysfakcja powinna nastąpić.
Parę kawałków z "Codes and Keys"
Death Cab for Cutie - Codes and Keys by ATL REC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz