niedziela, 1 stycznia 2012
Muzyczne podsumowanie roku 2011.
Rok 2011 właśnie zakończył swoją działalność. Dla muzyki był to czas eksperymentów. Wielkie tsunami popularności zyskały sobie style takie jak chillwave czy lo-fi w najróżniejszej odmianie. Jednak, a może właśnie dlatego, to nie one pojawiły się w moim prywatnym zamknięciu muzycznego top 10.
Zestawienie subiektywne do szpiku kości, dodatkowo bez zespołów z jedną epką na koncie - nie będziemy tutaj uprawiać muzycznego hipsterstwa.
Oby ten nowy rok przyniósł nam jeszcze więcej dobrej muzyki!
Tak więc zaczynamy:
10) Nneka - Soul Is Heavy
Soul w europie określa się na nowo, puszcza oko amerykańskiej koleżance i w tym samym czasie zostawia ją za plecami. Stylistyczny wachlarz spięty głosem i wrażliwością artystki. Jeśli wasza dusza też waży troszeczkę więcej niż piórko to musicie posłuchać tej płyty.
9) Panda Bear - Tomboy
Freak folk z najwyższej półki. Jeśli komuś brakuje nowych wydawnictw od Animal Collective spokojnie może zadowalać się płytą "Tomboy". Noah Lennox wie, że to co robi jest dobre i bezpruderyjnie zaczyna swój album od prologowego i wymownego "You Can Count On Me". Po przesłuchaniu, każdy dojdzie do takiego wniosku.
8) Oneohtrix Point Never - Replica
Dosłowny rzut na taśmę wykonany do spółki przez Nicolas'a Jaar'a i Dave'a Harrtingtona pod szyldem Darkside. Niesamowicie klimatyczna i wizjonerska płyta przedstawiająca swoisty soundtrack dla początków postapokaliptycznego świata. A cały ten elektroniczny ambient został wykonany z sampli reklam lat '80 i '90.
7)The Decemberists - The King Is Dead
Nikt nie umarł. Wszyscy mają się dobrze, a już napewno nie The Decemberists. Ten indiefolkowy kwintet z Portland ma nieprzeciętną zdolność do pisania ładnych melodii. Mają w sobie niespożyty pokład pozytywnej energii i radosnej beztroski, która na najnowszej płycie przybiera twarz muzyki country!
6) Gotye - Making Mirrors
Trochę trzeba było poczekać na następcę "Like Drawing Blood" ale warto było. Nowy album ma lustrzany potencjał do swojej poprzedniczki. Wspaniała różnorodność stylistyczna spotyka się z nośnymi kompozycjami i bogatym głosem Becker'a. Wpada w ucho od pierwszego przesłuchania.
5) R.E.M. - Collapse Into Now
Wspaniały "dowidzeniowy" pomnik tego legendarnego zespołu z Atlanty. Utwory z najnowszej płyty to jak przejażdżka "rollercoasterem czasu". Pojedyncze piosenki pasują do albumów z najróżniejszych okresów działalności zespołu, tym samym zamykając klamrą jego twórczość. Najlepsza płyta R.E.M. od czasów "New Adventures In Hi-Fi". Szkoda, że ostatnia.
4) tUnE-yArDs - w h o k i l l
Mówi się, że w muzyce już wszystko zostało wymyślone. Ta płyta doskonale zaprzecza temu zdaniu kategorycznie. Świeża i pełna energii, a przy tym szalenie przebojowa! Prostymi środkami, są tutaj zbudowane kwitnące aranżacje, które potrafią zaskoczyć na każdym kroku. Osobiście mogę wtórować Merrill do słów singlowego "Bizness": "I'm addicted, yeah!"
3) The War On Drugs - Slave Ambient
Wspaniały hołd dla wielkich bardów Ameryki i nieograniczonych przestrzeni. Wspaniałe melodie i doskonałe wyważenie pomiędzy gitarami, a elektroniką. Gdyby Bob Dylan i Bruce Spriengsteen urodzili się trochę później, mogli by nagrać właśnie taką płytę. Jestem szczerze zaskoczony, że młody zespół nagrywa TAKĄ płytę!
2) Tom Waits - Bad As Me
Ten człowiek naprawdę zawarł pakt z diabłem. Stanął o północy na jakimś rozdrożu, odprawił zakazane rytuały, oddał duszę i zaczął nagrywać rewelacyjną muzykę. Król muzyki niemodnej w każdym calu, którego słuchają wszyscy. Niezmiennie od lat, wysoki poziom.
1) Bon Iver - Bon Iver
Widać, że Justin Vernon ma naprawdę spore ambicję, ale i też środki do jej zaspokojenia. Ewolucja jaką przeszła jego muzyka z ascetyczno/akustycznych kompozycji do opasłych aranżacji na mini orkiestrę, wystrzeliwuję Bon Ivera do statusu folk-gwiazdy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jak ja się zgadzam z vernonem na pierwszym miejscu. ojacie.
OdpowiedzUsuń