Lista jest alfabetyczna ale bezapelacyjnym #1 jest koncert artysty o inicjałach SS, który "rozstrzelał" konkurencję swoim występem.
Ps. Niestety znów bez hipsteriady. Koncerty, na których jest 6-10 osób (mimo, że mogą być przefenomenalne) wprawiają mnie w stan lekkiego zażenowania. Nie z powodu artysty, lecz publiki, która w tym roku potrafiła sukcesywnie włączyć "ignoruj mode".
A, jak "awięc zaczynam":
Abraham Inc. / Heineken Open'er Festival, Gdynia - muzycznie bazar, który w swoim asortymencie ma po prostu wszystko. Pracują w nim doświadczone już stare wygi, które potrafią Ci wcisnąć dosłownie wszystko. Na szczęście dla słuchaczy na sprzedaż wystawiają tylko najlepszy towar. Swoim klezmersko-jazzowo-rockowo-soulowo-hiphopowym stylem potrafili rozbujać tłum nawet w iście sztormowej pogodzie.
Amon Tobin / Tauron Nowa Muzyka, Katowice - zmusił mnie, po całym dniu ganiania od sceny do sceny w niemiłosiernym upale, do tego abym poderwał swoje cztery litery z ziemi i z rozdziawionymi ustami oglądał pokaz tańca wizji i dźwięku. Cały spektakl był na tyle niesamowity, że w tym momencie nie wyobrażam sobie słuchania Amona Tobina bez tych wizualizacji i oglądania ich bez jego muzyki.
Baaba Kulka / Off Festival, Katowice - cały skład usilnie pracuje nad tym aby polska muzyka cały czas się rozwijała, nie tylko w tych konwencjonalnych kierunkach. Już na płycie słychać niesamowity luz, który w porównaniu do tego prezentowanego na scenie jest najzwyczajniej okruszkiem. Tyle fun'u czerpanego ze wspólnego grania nie widziałem od baaaaardzo dawna.
Bonaparte / Tauron Nowa Muzyka, Katowice - to co działo się podczas tego koncertu przechodzi najśmielsze wyobrażenia. Muzyka nieskomplikowana ale nośna stała się dźwiękowym tłem dla krainy czarów, do której przeniusł się mój mózg oglądając cyrk na scenie. MuzykaPornoKpinaSztukaZwierzętaSexSzaleństwoObrazaKicz.
Crystal Fighters / Heineken Open'er Festival, Gdynia - pierwsza płyta, ogromny sukces, trasa koncertowa po całym świecie. Jednak muzycy tego hiszpańsko-angielskiego kolektywu nie spodziewali się jak wielką euforię wywołają w Polsce. Publika razem ze mną: bawila się jaby nie był to koniec dnia, tańczyła jakby nie miała przemocznych ubrań i śpiewała czasami głośniej niż wokalista!
M83 / Ars Cameralis, Katowice - 10 godzin w podróży + 8 szlajania się po mieście, były warte tego koncertu. Wszystko wyglądało tak jak sobie to wyobrażałem wybiegając myślami w przyszłość. Muzyka, gra świateł i niczym nie skrępowana radość. Mimo, że najnowsza płyta Gonzaleza ma swoje wady, to na żywo wszystko zagrało jak trzeba.
Manu Chao / Malta Festival, Poznań - wreszcie doczekałem się ich spowrotem w Polsce. Poszedłem na ten koncert z jasno sprecyzowanymi wymaganiami. Mam się wyszaleć za wszystkie czasy, zedrzeć gardło i otrzymać gigantyczną dawkę pozytywnej energii. Wymagania zostały spełnione w stu procentach. Ponad dwu godzinny występ skutecznie pozbawił mnie oddechu.
Nneka / Palladium, Warszawa - ten koncert przywrócił mi wiarę w Warszawiaków, którzy ostatnimi czasy nie zwykli zapełniać jakichkolwiek klubów na koncertach. Było wszystko: wspólne śpiewanie, spontaniczne żarty sytuacyjne, społeczne przesłanie, niczym nieskrępowany taniec i przede wszystkim dobra muzyka. Wyszedłem zakochany.
Profesjonalizm / Cafe Mozaika, Warszawa - za to, że w kameralnej atmosferze, grając muzykę jazzową, można zrobić fenomenalną rock 'n' rollową rozpierduchę. Po drodze zniszczyć kanony muzyki klasycznej i następnie posklejać je w nową jakość! Niektóre wielkie gwiazdy powinny się od nich uczyć grania na żywo.
Sufjan Stevens / Teatr Polski, Warszawa - takie występy nie zdarzają się często. Szczególnie jeżeli weźmienmy pod uwagę muzyka, który ostatnio w Europie był 5 lat temu! Ten koncert to nie były tylko doznania muzyczne. Coś dla estetyki wzroku i duszy też się znalazło. Kto nie był niech żałuje! Mi natomiast jeszcze na długi czas pozostanie w pamięci widok wstającej z siedzeń i tańczącej publiki podczas deszczu kolorowego konfetti "Imposible Soul".
+ bonusowy Frank Turner za to, że po koncercie miałem ochotę się z nim napić(!) i Brasstronaut za magiczny występ.
Sufjan Stevens to wydarzenie roku, zdecydowanie. Co do wspomnień - widzę, że to samo zapadło nam w pamięć. I cudowne rozpoczęcie z Seven Swans w ciemnościach. Nie spodziewałam się, że w 2011 Sufjan wyda nową płytę (!), wyruszy w trasę (!!) i że zobaczę go w Polsce (!!!). Magia, magia, magia.
OdpowiedzUsuń