sobota, 7 maja 2011

KOSMOS Sufjana Stevensa w Teatrze Polskim.



Po 6 latach znowu w Europie, po raz pierwszy w Polsce, na deskach Teatru Polskiego swoje "małe" przedstawienie dał Sufjan Stevens. Miałem niesamowite szczęście i przyjemność być jedną z około 900 osób, która zobaczyła go tego dnia.

Koncert rozpoczął się około godziny 19.30 kiedy to na scenę wyszedł support czyli DM Stith, który jak się później okazało, wspomagał Sufjana głosem w chórkach i pianinem. Delikatnym akustycznym brzmieniem wprowadził widownię w odpowiedni nastrój. Następnie zaczęło się całe widowisko, które zgotował Sufjan Stevens razem ze swoim 11 osobowym zespołem.

Na otwarcie usłyszeliśmy "Seven Swans" z chwilami bardzo mocna aranżacją ( agresywne momenty gitarowe i ciężkie uderzenia sekcji rytmicznej ) i charakteryzacją/choreografią rodem z "Jeziora Łabędzi". Sufjan razem z dwoma tancerko-chórzystkami zostali przyodziani w ogromne łabędzie skrzydła.
Był to początek w stylu Hitchcocka, na początku "trzęsienie ziemi", a następnie napięcie już "tylko" rośnie. Zaczął się set z najnowszej płyty "Age of Adz". Wszyscy muzycy ubrani byli w stroje z wieloma fluorescencyjnymi elementami, a za nimi na całej tylnej ścianie sceny wyświetlane były wizualizacje z motywami prac Royala Robertsona, które były jedną z głównych inspiracji dla płyty. Po "Too Much" i tytułowym "Age of Adz" czas na chwilę rozmow. Sufjan uraczył nas paroma anegdotkami o USA, sobie samym i tematyce płyty.
Można powiedzieć, że momentami kulminacyjnymi, bo były takowe aż 3(!), zgodnie z moimi ( i chyba nie tylko ) przewidywaniami okazały się piosenki "Vesuvius", zamykający set nieomal 30 minutowe "Impossible Soul" i bisowe "Chicago".
"Vesuvius"rozkręcał się powoli by pod koniec eksplodować wizualnym i dźwiękowym ogniem!
To co działo się podczas grania "Impossible Soul" prosi się wręcz o oddzielną relację. Było wspólne śpiewanie, niekończące się przebieranki artystów ( małpa, rakieta, foliowe turbane i dużo dużo więcej ), konfetti w finale, dzikie tańce.. w których uczestniczyła również publiczność! Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby cały teatr tańczył i pewnie nigdy więcej tego nie zobaczę. Czysta magia!
Na bisy publika musiała domagać się dosyć długo ale determinacja była niesamowita, nie mogła się przecież powtórzyć sytuacja z paru dni wcześniej z koncertu w Stockholmie gdzie bisów nie było w ogóle!). Widać było, że Sufjan jest wzruszony i zaskoczony takim przyjęciem. Na początku sam zasiadł za pianinem i zagrał "Concerning the UFO Sightning Near Highland" z Illinois, później jak powiedział, jedyny polski akcent w jego twórczości czyli "Casimir Pulaski Day". Wielki finał, już ten ostateczny to oczywiście wyczekiwany przez wszystkich "Chicago" również odśpiewany z Sufjanem.
Uśmiech na mojej twarzy wywoływał również odgłos "woo hoo" z "One last "Woo-Hoo" for the Pulman", który towarzyszył wielu oklaskom po piosenkach.
Ten wieczór to był 2 i pół godziny kosmosu, wizualnego, muzycznego, emocjonalnego. Sufjan śpiewał i mówił o uczuciach jak natchniony, muzyka w porównaniu do płyty też nabrała głębi i zadziorności. Kogo nie było 5V2011 roku w Teatrze Polskim, niech żałuje! Było to chyba jedno z największych wydarzeń muzycznych  tego roku i prędko się pewnie nie powtórzy.
CZYSTA MAGIA!!!

Ps. Po koncercie grupka najwytrwalszych fanów ( czekali podobno ponad 2 godziny ) doczekała się na krótkie spotkanie z Sufjanem.

2 komentarze:

  1. Nie zagłębiałam się nigdy w twórczość Sufjana,jedyne co znam co "Chicago" i "C. Pulaski Day".Jednak po takiej recenzji chyba nie pozostaje mi nic innego jak jednak wejść w to do reszty. Zazdroszczę widowiska i miejmy nadzieję, że będzie więcej takich koncertów :)
    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.popupmusic.pl/no/31/galerie/290/sufjan-stevens%2C-dm-stith troszkę zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń